Indykpol AZS Olsztyn przegrał w stolicy. Jednak wciąż się liczy w walce o play-off

Indykpol AZS Olsztyn przegrał na wyjeździe 1:3 (23:25, 25:22, 13:25, 19:25) z PGE Projektem Warszawa i wciąż zajmuje dziewiątą pozycję w tabeli PlusLigi. Akademicy tracą trzy punkty do czołowej ósemki, mają więc wciąż realne szanse na grę w fazie play-off. W pierwszych dwóch partiach niedzielnego meczu w stolicy walczyli jak równy z równym z dużo silniejszym rywalem. Niestety później dali się mu zdominować na parkiecie.

 

 

Daniel Pliński po udanym debiucie w roli trenera akademików (wygrana 3:1 z GKS-em Katowice) nie zmienił wyjściowego składu. Choć miał powody, by to zrobić, bo jednym z bohaterów meczu w Hali Urania był właśnie zmiennik – Mateusz Janikowski. Przyjmujący pozostał jednak w kwadracie dla rezerwowych. A od pierwszych minut zagrali: Kuba Hawryluk, Manuel Armoa, Nicolas Szerszeń, Szymon Jakubiszak, Dawid Siwczyk, Jan Hadrava i Eemi Tervaportti.

W pierwszym secie długo utrzymywała się minimalna przewaga Projektu. Dobre spotkanie rozgrywał Bartłomiej Bołądź. Ale w końcówce Indykpol wyrównał. Było 20:20 i 21:21. Wtedy jednak w polu zagrywki błysnął Linus Weber. Olsztynianie ponownie zbliżyli się po asie Jana Hadravy (23:24). Kolejną długą wymianę skutecznym atakiem zakończył Yurii Semeniuk i drużyna z Warszawy wygrała 25:23. Drugą partię akademicy rozpoczęli natomiast od prowadzenia 7:2! Głównie za sprawą Szymona Jakubiszaka, który punktował blokiem, w ataku i dorzucił do tego także asa serwisowego. Gospodarzom kilka razy udało się zmniejszać straty, ale nie ustrzegli się też błędów. W połowie seta było 17:12 dla „Zielonej Armii” a chwilę później 22:16. Najskuteczniejszym zawodnikiem w szeregach kortowskiego zespołu był jego kapitan – Jan Hadrava. Indykpol wygrał 25:22 i przywrócił w sercach kibiców wiarę w zwycięstwo w tym meczu.

Jednak ci przeżyli ogromne rozczarowanie. Dwie kolejne partie to już popis siatkarzy ze stolicy. Bardzo dobrą zmianę dał Tobias Brand. To niemiecki przyjmujący i równo grający przez cały mecz Bartłomiej Bołądź, byli bohaterami niedzielnego pojedynku. Warszawianie „zabawili” się z gośćmi z Olsztyna. Wygrali 25:13 i 25:19 . Daniel Pliński próbował szukać nowych rozwiązań. Wprowadził na parkiet Daniela Gąsiora, Jakuba Majchrzaka, Jakuba Ciunajtisa, Karola Jankiewicza, Mateusza Janikowskiego, Pawła Cieślika a nawet Kamila Szymenderę. Ale i to nie pomogło. Indykpol wraca do domu bez punktów.

Statuetką MVP został nagrodzony Bartłomiej Bołądź. Był najskuteczniejszym zawodnikiem meczu. Zdobył 17 punktów. Po 13 oczek zapisali na swoim koncie Jan Hadrava i Manuel Armoa.

 

 

Warto podkreślić to, że dwa pierwsze sety były dobre w naszym wykonaniu. Graliśmy jak równy z równym – dobrze zagrywką, którą odrzucaliśmy rywali od siatki. Potem tak naprawdę uciekli nam jedną serią na zagrywce i nie udało nam się już wrócić. Ja cieszę się, że wróciłem po zagrywce. Trener dał mi szansę i będę pracował dalej, by było ich więcej”

– podsumował Jakub Majchrzak.

A jak niedzielne spotkanie podsumował Jakub Ciunajtis?

Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu. Sztab zrobił dobrą robotę! Warszawa ma więcej zawodników, którzy charakteryzują się lepszą jakością gry i są doświadczeni na międzynarodowej arenie. W pierwszych dwóch setach dobrze nam się grało i walczyliśmy. W późniejszym etapie popełnialiśmy zbyt dużo błędów i szarpaliśmy w przyjęciu. To przełożyło się na wynik.”

 

 

Myślę, że po dwóch setach trochę zabrakło nam „paliwa”. Trzeba też przyznać, że Warszawa zaczęła grać dużo lepiej. Brand dał bardzo dobrą zmianę i rywale zaczęli wywierać większą presję na zagrywce. My mieliśmy problemy z przyjęciem i sami nie potrafiliśmy odpowiedzieć równie skuteczną zagrywką, co ostatecznie zadecydowało o wyniku”

– mówił inny ze zmienników, Mateusz Janikowski.

Kolejne spotkanie Indykpol AZS Olsztyn rozegra już w czwartek 27 lutego. Będzie to zaległy wyjazdowy mecz z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.

Wygrana w debiucie trenera. Indykpol AZS Olsztyn goni czołową ósemkę PlusLigi

Indykpol AZS Olsztyn pokonał w Hali Urania 3:1 (25:20, 25:18, 21:25, 25:22) GKS Katowice i awansował na dziewiąte miejsce w tabeli PlusLigi. Akademicy tracą już tylko trzy punkty do czołowej ósemki. W sobotnim spotkaniu w roli trenera kortowskiej drużyny zadebiutował Daniel Pliński. A na trybunach mecz oglądali m.in.: minister nauki i szkolnictwa wyższego Marcin Kulasek i prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski.

 

 

Olsztynianie potrzebowali tych trzech punktów, by wciąż realnie myśleć o grze w fazie play-off. Już po pierwszym treningu z zespołem Daniel Pliński zapowiedział, że nie zamierza robić rewolucji w składzie. Podkreślał też, jak dobrą pracę z akademikami wykonał Marcin Mierzejewski. Szkoleniowcowi, który z powodu problemów zdrowotnych musiał na jakiś czas zrezygnować ze swoich obowiązków w Indykpolu AZS Olsztyn, kilkukrotnie podczas spotkania dziękowali kibice. Wywiesili transparent z napisem: „Mierzej, cały Olsztyn z tobą!”. Klub poinformował także w sobotę, że do grona jego sponsorów dołączyła należąca do Totalizatora Sportowego marka Lotto.

Mecz od pierwszej minuty rozpoczęli: Kuba Hawryluk, Nicolas Szerszeń, Manuel Armoa, Jan Hadrava, Szymon Jakubiszak, Dawid Siwczyk i Eemi Tervaportti. Gospodarze szybko zbudowali sobie sześciopunktowe prowadzenie (11:5). Ale katowiczanie wyrównali przy stanie 12:12. Duża w tym zasługa skutecznie grającego w ataku i blokiem Bartosza Gomułki. Trener Pliński szukał sposobu na poprawę gry swojej drużyny – zwłaszcza w przyjęciu. Dlatego na parkiecie w końcówce pojawił się Mateusz Janikowski. To przyniosło efekt. Indykpol wygrał dość pewnie – 25:20.

Także w drugim secie był drużyną lepszą. Choć ponownie miał swoje problemy. Zaczął od prowadzenie 4:1, ale później przez moment to rywale mieli minimalną przewagę. W ataku i przyjęciu zbyt często mylił się Manuel Armoa. Dlatego już na stałe na boisku zastąpił go Mateusz Janikowski. I odwdzięczył się za zaufanie, skutecznie kończąc akcje, ale też zdobywając punkty blokiem i bezpośrednio z pola zagrywki. Akademicy wygrali tę partię jeszcze bardziej przekonująco – 25:18. A najskuteczniejszymi zawodnikami olsztyńskiej ekipy byli: Nicolas Szerszeń i Jan Hadrava.

W trzeciej partii inicjatywę przejął jednak GKS. Bardzo skutecznie grał Bartosz Gomułka. To głównie na nim opierała się gra katowiczan w ataku. A piłki zazwyczaj wystawiał mu idealnie… były rozgrywający Indykpolu AZS Olsztyn – Joshua Tuaniga. Goście prowadzili 5:3, 11:8 i 19:15. Akademicy gonili wynik. Zbliżyli się nawet na jedno oczko (20:21). Ale niestety górą była drużyna prowadzona przez Emila Siewiorka. W końcówce asem serwisowym popisał się Tuaniga. Jego zespół wygrał 25:21.

Dobrze rozpoczął także kolejnego seta. Prowadził 4:2. Ale później olsztynianie zaczęli skutecznie grać zagrywką. Kolejne asy zapisali na swoim koncie Dawid Siwczyk, Jan Hadrava i Mateusz Janikowski. Dobrze funkcjonował także blok. Efekt? Prowadzenie Indykpolu 13:7. Drużyna ze Śląska próbowała gonić. Zbliżała się na trzy a nawet dwa punkty, ale ostatecznie górą i tak byli gospodarze. Wygrali 25:22 a całe spotkanie 3:1. Statuetkę MVP otrzymał Eemi Tervaportti.

 

 

Cieszymy się ze zdobycia ważnych trzech punktów, bowiem nie było o nie łatwo. Katowice grały naprawdę dobrze w ostatnich kilku meczach. Dla nas było to spotkanie, które musieliśmy wygrać, aby dostać się do play-offów. Cieszymy się, że zdobyliśmy komplet punktów”

– powiedział po meczu Eemi Tervaportti.

Bardzo dobrze przepracowaliśmy ten tydzień. Współpraca z nowym trenerem jest pozytywna i cieszymy się, że wygraliśmy ten mecz. Były momenty trudne. Powinniśmy czasami zachować więcej spokoju w grze. Ja jestem zawsze gotowy!”

– zadeklarował Mateusz Janikowski.

Drużyna jest dobrze przygotowana przez Marcina (Mierzejewskiego). Powiedziałem chłopakom, że każdy ma czystą kartkę. Na meczu trzeba reagować. Trzeba obserwować treningi. Każdy mecz gramy dla Marcina i po to, żeby puszczać sygnał w Polskę, że Olsztyn się jeszcze liczy w walce o play-off. Zdobyliśmy dzisiaj ważne trzy punkty. Popisujemy je do tabeli, ale dalej jesteśmy na 9-10 miejscu. Tych punktów musimy jeszcze nazbierać sporo. Jednak patrząc na to, jak zespół zaprezentował się dzisiaj, myślę, że będziemy punktować w następnych meczach”

– podkreślał po swoim debiucie w roli trenera Indykpolu AZS Olsztyn Daniel Pliński.

Cieszę się, że wygraliśmy w domu i utrzymaliśmy poziom. Katowice ostatnio dobrze grają i dziś wywierali na nas presję zagrywką. Mieliśmy też przestoje w ataku. Ale generalnie jestem zadowolony. Falowaliśmy w trzecim secie i niestety przegraliśmy go. Mamy kilka rzeczy nad którymi powinniśmy dalej pracować”

– ocenił Jan Hadrava.

Myślę, że dzisiaj AZS był w naszym zasięgu. Zabrakło troszkę chłodnej głowy pewnie. Niestety nie wykorzystaliśmy swojej szansy. Popełnialiśmy głupie błędy, ale Indykpol też dzisiaj raczej nie błyszczał formą. Ten mecz nie stał na super wysokim poziomie. Ale końcówka ostatniego seta do oglądania była miła dla oka”

– mówił libero GKS-u Katowice Bartosz Mariański. Przyznał też, że… chętnie wróciłby na koniec kariery do Olsztyna.

 

Kolejne spotkanie Indykpol AZS Olsztyn rozegra w niedzielę 23 lutego. O 17:30 na wyjeździe zmierzy się z PGE Projektem Warszawa.

Daniel Pliński: „Chciałbym stworzyć coś pięknego z tą drużyną dla Olsztyna!”

W poniedziałek 10 lutego pracę w roli pierwszego trenera Indykpolu AZS Olsztyn rozpoczął Daniel Pliński. Były zawodnik kortowskiego klubu, a później szkoleniowiec reprezentacji Polski juniorów i PSG Stali Nysa, zastąpił na tym stanowisku Marcina Mierzejewskiego (który ze względu na sprawy zdrowotne musiał zawiesić swoją aktywność zawodową). Od nowego sezonu mają jednak wspólnie prowadzić akademików z Kortowa.

 

 

Daniel Pliński to były reprezentant Polski. W „biało-czerwonej” koszulce rozegrał 142 mecze. Z kadrą wywalczył srebrny medal mistrzostw świata (w 2006 roku w Japonii) oraz mistrzostwo Europy (w 2009 roku w Turcji). Jako zawodnik reprezentował barwy m.in.: Jastrzębskiego Węgla, PGE Skry Bełchatów, Czarnych Radom i Indykpolu AZS Olsztyn. To właśnie w stolicy Warmii zakończył sportową karierę.

Wspominam sezony 2016/2017 i 2017/2018 z uśmiechem na twarzy, bo to były przepiękne dwa lata dla mnie, ale też dla Olsztyna. To były także dwa ostatnie sezony mojej przygody (a może kariery) siatkarskiej. Na pewno fajnie jest tutaj wrócić. Mam dużą ochotę do pracy, sporo pomysłów. Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie w praniu”

– mówił po pierwszym treningu w roli szkoleniowca akademików.

Jako trener Daniel Pliński pracował dotąd z reprezentacją Polski juniorów, kadrą U-22 oraz występującą w PlusLidze PSG Stalą Nysą. Z tym klubem rozstał się w grudniu 2024 roku. Od jakiegoś czasu media spekulowały, że od sezonu 2025/2026 poprowadzi siatkarzy Indykpolu AZS Olsztyn. Problemy zdrowotne Marcina Mierzejewskiego sprawiły, że potrzebny był już teraz. Jaki ma plan na przygotowania do meczu z GKS-em Katowice?

Przede wszystkim musimy się z drużyną wzajemnie poznać. To jest dla mnie kluczowe. Podczas pierwszych treningów chciałbym też zapoznać się ze stanem zdrowia każdego zawodnika. 23 marca kończy się runda zasadnicza. Mamy cały czas szansę na play-off. Taki jest nasz cel. Oczywiście mamy trochę straty do ósmego miejsca. Ale to jest sport i wszystko może się zadziać. Potrzebujemy też trochę szczęścia i zdrowia. Przed nami systematyczna praca. Nie będzie rewolucji, bo nie mamy na to czasu! Chciałbym stworzyć coś pięknego z tą drużyną dla Olsztyna. Takie mamy marzenia i cele„

– deklaruje Daniel Pliński.

 

 

Debiut Daniela Plińskiego w roli trenera Indykpolu AZS Olsztyn już w sobotę 15 lutego o 20:30. W Hali Urania akademicy zagrają z GKS-em Katowice.

Daniel Pliński za Marcina Mierzejewskiego. Nieoczekiwana zmiana trenera Indykpolu AZS Olsztyn

Indykpol AZS Olsztyn ma nowego trenera. Niebawem pracę z kortowską drużyną rozpocznie Daniel Pliński. Marcin Mierzejewski, który w październiku zastąpił Juana Manuela Barriala i świetnie radził sobie w roli pierwszego szkoleniowca akademików, ze względu na sprawy zdrowotne musiał zrezygnować. Klub poinformował o tym w specjalnym komunikacie.

 

 

Mecz z Barkomem Każany Lwów był ostatnim prowadzonym w tym sezonie przez trenera Marcina Mierzejewskiego. Ze względu na sprawy zdrowotne, naszego Trenera czeka przerwa w karierze zawodowej. Chciałbym bardzo podziękować Marcinowi za wspaniałą pracę, jaką wykonał w tym sezonie. Dzięki Jego ogromnemu zaangażowaniu, drużyna opuściła strefę spadkową oraz dostarcza kibicom niesamowitych emocji w olsztyńskiej Uranii. Zapewniam, że po uporządkowaniu swoich prywatnych spraw, trener Mierzejewski wróci do pracy w naszym Klubie w następnym sezonie”

– tłumaczy zmianę na stanowisku pierwszego trenera kortowskiego klubu jego prezes Tomasz Jankowski. I dodaje:

W meczu z Asseco Resovią Rzeszów obowiązki pierwszego szkoleniowca pełnić będzie dotychczasowy II trener – Krzysztof Michalski, natomiast od poniedziałku 10 lutego, drużynę Indykpol AZS Olsztyn poprowadzi Daniel Pliński.”

Daniel Pliński to były reprezentant Polski. W „biało-czerwonej” koszulce rozegrał 142 mecze. Z kadrą wywalczył srebrny medal mistrzostw świata (w 2006 roku w Japonii) oraz mistrzostwo Europy (w 2009 roku w Turcji). Jako zawodnik reprezentował barwy m.in.: Jastrzębskiego Węgla, PGE Skry Bełchatów, Czarnych Radom i Indykpolu AZS Olsztyn. To właśnie w stolicy Warmii zakończył sportową karierę.

Jako trener pracował dotąd z reprezentacją Polski juniorów, kadrą U-22 oraz występującą w PlusLidze PSG Stalą Nysą.

 

Kapitan poderwał drużynę. Przełamanie Indykpolu AZS Olsztyn

Indykpol AZS Olsztyn wygrał w Hali Urania 3:1 (25:16, 25:22, 19:25, 25:21) z Barkomem Każany Lwów i awansował na dziesiąte miejsce w tabeli PlusLigi. Akademicy przełamali się po trzech kolejnych porażkach, m.in. dzięki skutecznej grze swojego kapitana – Jana Hadravy. Wciąż tracą jednak sześć punktów do czołowej ósemki.

 

 

W sobotnim spotkaniu zabrakło nie tylko kontuzjowanego od trzech tygodni Moritza Karlitzka. W wyjściowym składzie Karol Jankiewicz zastąpił Eemiego Tervaporttiego, który zmagał się ostatnio z chorobą. A mecz zdecydowanie lepiej rozpoczęli goście. Prowadzili bowiem 4:0! Ale chwilę później olsztynianom udało się wyrównać (po asie serwisowym Manuela Armoy). Bohaterem tej partii i całego meczu był jednak Jan Hadrava. To jego seria w polu zagrywki sprawiła, że Indykpol odskoczył aż na osiem punktów (20:12). Skutecznie grał także w ataku. Akademicy wygrali tego seta jeszcze wyraźniej – 25:16.

Dobrze prezentowali się także w kolejnej partii. Prowadzili 5:2, 9:5, 13:7 i 15:8. Trzeba jednak przyznać, że nie tylko dzięki własnej grze, ale też wielu błędom popełnianym przez rywali. Ci jednak zaczęli odrabiać straty. W końcówce zbliżyli się na dwa oczka (22:20). Ale nie poszli za ciosem i przegrali 22:25. Ich liderem na parkiecie był Norweg Rune Fasteland.

Trzeci set był najbardziej emocjonujący. Choć Indykpol szybko wypracował sobie trzypunktową przewagę (10:7, 15:12), zespół z Lwowa poderwał do walki Vasyl Tupchii. Ustrzelił serwisem Armoę, Szerszenia i wprowadzonego na parkiet Mateusza Janikowskiego, wyprowadzając Barkom na prowadzenie 16:15. Później kilka punktów dołożyli jego koledzy (świetnie prezentujący się zwłaszcza w bloku), a gra akademików kompletnie się posypała. Efekt? Zwycięstwo gości 25:19.

Na pochwały za sobotnie spotkanie zasłużył na pewno Jakub Hawryluk. Choć przyjmujący, których miał do dyspozycji trener Marcin Mierzejewski często zawodzili, to libero robił co mógł, by ratować gospodarzy w obronie. W czwartym i ostatnim secie ciężar wykańczania akcji wziął na siebie także Nicolas Szerszeń. Ale liderem wciąż był Jan Hadrava. Indykpol odpalił przy stanie 8:8, gdy w polu serwisowym pojawił się Szerszeń. Odskoczył na czteropunktowe prowadzenie (12:8). Później było nawet 15:10. I choć lwowianie zniwelowali straty do dwóch oczek (17:15), gospodarze nie pozwolili im na więcej. Wygrali 25:21 a całe spotkanie 3:1. Statuetką MVP wyróżniony został Jan Hadrava, który był najskuteczniejszym zawodnikiem tego meczu. Zdobył 20 punktów.

 

 

W drugim secie zrobiło się nerwowo, bo rywale ustabilizowali przyjęcie i popełniali mniej błędów. Tak samo było w trzeciej partii. Zaczęli dobrze zagrywać. Na szczęście w połowie czwartego seta złapaliśmy cztery punkty przewagi i utrzymaliśmy prowadzenie. Cieszę się z tych trzech punktów w domu. Potrzebowaliśmy tej wygranej. Byliśmy faworytem a przeciwnik nie miał nic do stracenia. Trzeba przyznać, że dobrze zagrali”

– mówił po meczu Jan Hadrava.

Przed meczem było dużo znaków zapytania. Nie wiedzieliśmy bowiem do końca, czy wyjdziemy w składzie z Eemim Tervaporttim czy z Karolem Jankiewiczem. Eemi zmagał się z bólem głowy. Wyszliśmy z Karolem, co wyszło na naszą korzyść – rywalem nie mieli go „rozpisanego”. Dobrze zaczęliśmy spotkanie, lecz potem zaczęli dobrze grać w polu serwisowym. W czwartej partii skorzystaliśmy z naszej przewagi w tym elemencie i mogliśmy cieszyć się wygraną”

– powiedział po spotkaniu Nicolas Szerszeń.

Cieszy zwycięstwo w tym meczu. Czy było ładne, czy było brzydkie – to kwestia gustu. Natomiast liczą się trzy punkty!

– spuentował krótko trener akademików Marcin Mierzejewski.

Wydaje mi się, że drużyna z Lwowa oddała nam pierwsze dwa sety. Później zaczęła więcej ryzykować i być skuteczna. My mieliśmy problem z wyprowadzeniem skutecznego ataku. Ale fajnie, że wygrało się to wygrać za trzy punkty. Wiemy nad czym musimy pracować. Na pewno będziemy dużo trenować zagrywkę. Bo jeżeli będziemy bardzo dobrze zagrywać, będziemy mieli szansę na kolejną wygraną”

– ocenił Szymon Jakubiszak.

 

 

Kolejne spotkanie Indykpol AZS Olsztyn rozegra w sobotę 8 lutego. O 17:30 na wyjeździe zmierzy się z Asseco Resovią Rzeszów.

Indykpol AZS Olsztyn przegrał trzynasty mecz w sezonie

Indykpol AZS Olsztyn przegrał w Hali Urania 1:3 (19:25, 18:25, 25:20, 21:25) z Aluronem CMC Wartą Zawiercie i spadł na jedenaste miejsce w tabeli PlusLigi. Akademicy tracą już sześć punktów do pozycji gwarantującej udział w fazie play-off. W obecnym sezonie mają już na koncie trzynaście porażek. Wygrali natomiast osiem spotkań.

 

 

To był bardzo intensywny tydzień dla zawodników kortowskiej drużyny. We wtorek stoczyli prawdziwy bój z aktualnym mistrzem Polski i liderem rozgrywek – Jastrzębskim Węglem. I choć przegrali 1:3, zostawili po sobie naprawdę dobre wrażenie i dali kibicom wiele radości. A ci mieli nadzieję, że może olsztynianom uda się urwać punkty w starciu z kolejnym silnym rywalem. W piątkowy wieczór w Hali Urania zdecydowanym faworytem był oczywiście zespół z Zawiercia. Z powodu choroby na mecz nie przyjechał jeden z jego liderów Bartosz Kwolek. Ale godnie zastąpił go Patryk Łaba. To doświadczony przyjmujący oraz trio: Mateusz Bieniek, Miłosz Zniszczoł i Aaron Russell rządzili na parkiecie. Pierwszą partię wygrali dość łatwo – 25:19. Choć akademikom do stanu 14:15 udawało się dotrzymywać im kroku. Właśnie wtedy dwa asy serwisowe zapisał na swoim koncie Manuel Armoa. Argentyńczyk ustrzelił Russella. A w wyjściowym składzie ponownie zastąpił kontuzjowanego Moritza Karlitzka. Niemiecki przyjmujący podobno pauzować ma nawet miesiąc (choć wcześniej klub informował o trzech tygodniach przerwy w treningach). Aluron w końcówce docisnął gospodarzy i wygrał pewnie 25:19.

W drugim secie Indykpol prowadził tylko na początku – 4:2. Z każdą kolejną minutą rysowała się przewaga gości. Różnicę zrobił Aaron Russell. Gdy pojawił się w polu zagrywki, zawiercianie odskoczyli na cztery oczka. Było 12:8. A później 19:13. Taki dystans między obiema ekipami utrzymał się już do końca. Zawodnicy trenera Michała Winiarskiego wygrali 25:18. Ale w trzeciej partii akademicy przebudzili się. Skutecznie zaczął grać Jan Hadrava. Od stanu 9:6 to olsztynianie przejęli inicjatywę. Prowadzili nawet 12:7. I choć dali się dogonić (14:14), rywalom znów przytrafił jej się gorszy moment. Zawodził przede wszystkim Karol Butryn. A błyszczał kapitan drużyny prowadzonej przez Marcina Mierzejewskiego. To głównie dzięki jego świetnej postawie gospodarze cieszyli się z wygranej 25:20.

Początek czwartej partii był natomiast popisem Szymona Jakubiszaka. Środkowy zapisał na swoim koncie dwa kolejne asy serwisowe i Indykpol prowadził 5:1. Nadzieja na doprowadzenie do tie-breaka była duża. Jednak zawiercianie przestali popełniać błędy. Ponownie zaczęli grać dobrze blokiem i poprawili skuteczność w ataku. Wyrównali przy stanie 14:14. Bardzo słaby mecz rozegrał Nicolas Szerszeń. To jeden z antybohaterów piątkowego starcia. A w końcówce ponownie z dobrej strony pokazał się Aaron Russell. Amerykanin był najskuteczniejszym zawodnikiem całego spotkania. Równicę w polu serwisowym zrobił także Karol Butryn. Wicemistrzowie Polski odskoczyli w końcówce i spokojnie wygrali tego seta 25:21 a całe spotkanie 3:1. Statuetką MVP nagrodzony został Luke Perry. Australijski przyjmujący wielokrotnie ratował swoją drużynę, odbierając przy tym ochotę do gry rywalom.

 

 

Na pewno było to wyrównane spotkanie. Myślę, że nie dojechaliśmy na pierwszego seta. Późno weszliśmy w mecz. Gra zaczęła się tak naprawdę po drugim secie. Ja osobiście też nie czułem się dziś najlepiej. Ale robiłem, co mogłem. Myślę, że mamy dużo do poprawy. Z plusów? W trzecim i czwartym secie biliśmy się jak równy z równym. Szkoda, że tak późno weszliśmy na taki poziom”

– podsumował piątkową rywalizację Kuba Hawryluk.

To spotkanie – podobniej, jak to z Jastrzębiem – było w naszym zasięgu. Zawiercie prezentowało się lepiej w polu zagrywki i w obronie. Niestety dobra seria Karola Butryna w końcówce czwartego seta nie pozwoliła nam na zdobycie dziś punktów. Cały mecz rozpoczęliśmy od rozkojarzenia. W trzecim secie zmotywowaliśmy się i postawiliśmy drużynie z Zawiercia dużo trudniejsze warunki. Odniosło to efekty. Na pochwałę zasługuje Janek Hadrava”

– ocenił drugi trener Indykpolu AZS Olsztyn, Krzysztof Michalski.

Nie czuję się zbyt dobrze po tym meczu. Walczyliśmy, lecz nasi rywale grali bardzo dobrze, zwłaszcza w obronie. Było też trochę rzeczy, które wybijały nas z rytmu. Mogliśmy zagrać w pewnych elementach lepiej, lecz czuję, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Mam nadzieje, że w kolejny meczu to my będziemy górą

– powiedział po meczu Manuel Armoa.

Zawiercie dużo lepiej gra w obronie i na wysokiej piłce. Brakowało nam też szczęścia w czwartym secie, dobrego przyjęcia i spokoju”

– diagnozował przyczyny porażki Dawid Siwczyk.

 

 

Kolejne spotkanie Indykpol AZS Olsztyn rozegra w sobotę 1 lutego. O 20:30 w Hali Urania zmierzy się z Barkomem Każany Lwów.

Indykpol walczył, ale to mistrz Polski wygrał w Hali Urania

Indykpol AZS Olsztyn przegrał w Hali Urania 1:3 (20:25, 25:19, 23:25, 23:25) z Jastrzębskim Węglem i wciąż zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli PlusLigi. Akademicy postawili się mistrzom Polski. Mieli szansę urwać im punkty. Statuetkę MVP otrzymał Jakub Popiwczak.

 

 

We własnej hali mamy bardzo dobrą zagrywkę. Musimy dać z siebie wszystko i zachować chłodną głowę, aby nie „spinać się” w niektórych sytuacjach. I przede wszystkim walczyć”

– mówił przed wtorkowym spotkaniem Paweł Cieślik, środkowy akademików z Kortowa, który wraca do pełni sił po kontuzji, ale stracił miejsce w składzie na rzecz świetnie grającego Dawida Siwczyka.

Trener Marcin Mierzejewski przez najbliższy miesiąc nie będzie mógł skorzystać natomiast ze wsparcia Moritza Karlitzka. Przyjmujący zmaga się z urazem łydki, a jego przerwa w grze wyniesie minimum 3 tygodnie. Wtorkowe starcie z liderem PlusLigi rozpoczęli zatem: Eemi Tervaportti, Szymon Jakubiszak, Dawid Siwczyk, Nicolas Szerszeń, Manuel Armoa, Jan Hadrava i Kuba Hawryluk.

Choć pierwszą partię lepiej rozpoczęli gospodarze (prowadzili 5:3), to z każdą kolejną minutą na parkiecie rysowała się przewaga mistrzów Polski. Olsztynianie popełniali błędy w ataku. Skutecznie grał natomiast m.in. Tomasz Fornal. Jastrzębianie wygrali tego seta pewnie – 25:20. Ale w drugim zdecydowanie lepiej zaczęli prezentować się siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn. Duża w tym zasługa Manuela Armoy i Dawida Siwczyka. To oni wzięli na siebie ciężar zdobywania punktów. Słabiej wypadł natomias Jan Hadrava, dlatego został zastąpiony przez Daniela Gąsiora. Akademicy wygrali tę partię 25:19 i dali jasny sygnał, że są w stanie powalczyć w tym meczu o pełną pulę.

Trzecia odsłona wtorkowego spotkania była bardzo wyrównana. Obie drużyny wymieniały się mocnymi uderzeniami na siatce. Na ataki Szerszenia, goście odpowiadali uderzeniami Carle. O wyniku zadecydowała końcówka, w której minimalnie lepsi byli przyjezdni – 25:23. Podrażnieni olsztynianie w czwartym secie ruszyli do ataku, dość szybko obejmując dwupunktowe prowadzenie (6:4). Rywale jednak tanio skóry nie sprzedali i odrobili straty z nawiązką, przechylając w ostatnich akcjach szalę na swoją korzyść. Wygrali ponownie 25:23 a całe spotkanie 3:1. Statuetkę MVP otrzymał Jakub Popiwczak.

 

 

Na chłodno mam mieszane uczucia po tym meczu. Z jednej strony, do pewnego momentu zagraliśmy dobre spotkanie. Z drugiej – w ważnych momentach zabrakło nam chłodnej głowy. Szkoda, bo mieliśmy dziś szansę na chociaż jeden punkt”

– powiedział po meczu Szymon Jakubiszak.

W niektórych elementach mogliśmy zagrać ciut lepiej. Decydowała piłka czy dwie i mogło być inaczej. Troszeczkę nam dziś zabrakło. Brakowało spokoju, żeby spokojnie piłkę wystawić i skończyć akcję. Ale zobaczymy, co będzie w piątek w meczu z Aluronem”

– mówił Dawid Siwczyk.

Zagraliśmy dobrze. Jastrzębie pokazało klasę w końcówce. Prowadziliśmy cały czwarty set, ale niestety przegraliśmy go. Ale ogólnie jest dużo plusów i musimy na tym budować naszą dalszą grę. Dużo błędów popełnialiśmy na zagrywce – ryzykowaliśmy”

– zwrócił uwagę Nicolas Szerszeń, który był najskuteczniejszym zawodnikiem Indykpolu AZS Olsztyn. Zdobył 17 punktów.

 

 

Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn kolejny mecz rozegrają już w najbliższy piątek. Także w Hali Urania podejmą Aluron CMC Wartę Zawiercie. Początek spotkania o 20:30. Znów obejrzy je komplet publiczności!

Tie-break w Nysie. Niespodziewana porażka Indykpolu AZS Olsztyn

Indykpol AZS Olsztyn przegrał na wyjeździe 2:3 (25:21, 25:20, 19:25, 22:25, 12:15) z PSG Stalą Nysa i spadł na dziesiąte miejsce w tabeli PlusLigi. Akademicy mogli jednak sięgnąć po komplet punktów, co pozwoliłoby na awans do czołowej ósemki. Prowadząc 2:0 oddali inicjatywę rywalom. Teraz przed drużyną Marcina Mierzejewskiego dwa arcytrudne spotkania – z Jastrzębskim Węglem i Aluronem CMC Wartą Zawiercie.

 

 

W Nysie Indykpol musiał radzić sobie bez Moritza Karlitzka i Mateusza Janikowskiego. Obaj zawodnicy zostali w Olsztynie z powodu problemów zdrowotnych. Niemieckiego przyjmującego w wyjściowym składzie zastąpił Manuel Armoa. Na parkiecie od pierwszej minuty pojawili się także: Kuba Hawryluk, Nicolas Szerszeń, Eemi Tervaportti, Dawid Siwczyk, Szymon Jakubiszak i Jan Hadrava.

W pierwszym secie przewaga akademików zaczęła rysować się po asach serwisowych Tervaporttiego i Szerszenia. Od stanu 12:9 przejęli inicjatywę i nie dali już dojść do głosu gospodarzom. Ich liderem był Zouheir El Graoui. Ale skutecznej grze marokańskiego przyjmującego przeciwstawiali się dobrze dysponowani w ataku: Hadrava i Szerszeń. Olsztynianie kilka punktów dorzucili także blokiem. Wygrali pewnie 25:21.

Drugi set miał podobny przebieg. Początkowo był wyrównany, ale w połowie partii Indykpol zbudował sobie czteropunktowe prowadzenie 16:12. Za ten fragment meczu pochwalić należy Manuela Armoę i Dawida Siwczyka. Dołączyli do skutecznych już wcześniej Szerszenia i Hadravy. A właściwie wzięli na siebie ciężar wykańczania akcji. W ekipie Stali dobrą zmianę dał natomiast Remigiusz Kapica. Nysanie zbliżali się kilkukrotnie na jedno czy dwa oczka, ale nie udało im się przełamać rywali. Drużyna prowadzona przez Marcina Mierzejewskiego przycisnęła w końcówce i cieszyła się ze zwycięstwa 25:20. Dwa ostatnie punkty zdobył Szymon Jakubiszak, który także rozgrywał bardzo solidne spotkanie.

Kolejna partia należała jednak do gospodarzy. Błysnął m.in. ich rozgrywający Kellian Motta Paes, który zapisał na swoim koncie dwa asy serwisowe. Stal wypracowała sobie czteropunktowe prowadzenie 13:9. Wtedy trener Mierzejewski zdecydował się na zmiany. Dał odpocząć Tervaporttiemu i Hadravie a na plac gry wprowadził Karola Jankiewicza oraz Daniela Gąsiora. Na niewiele się do zdało. Przewaga rywali jeszcze rosła. Po punkcie zdobytym bezpośrednio zagrywką przez Zouheira El Graoui’ego było 16:10. W bloku dobrze prezentował się Argentyńczyk Nicolas Zerba a kolejne ataki skutecznie kończył Remigiusz Kapica. Przełożyło się to na wygraną zespołu z Nysy 25:19.

Czwarty set to falująca gra obu drużyn. Indykpol odskakiwał na 2-3 oczka, ale przez błędy w przyjęciu i ataku trwonił tę przewagę. Olsztynianie nie korzystali ze swojej najpoważniejszej broni, jaką jest zagrywka. Często psuli serwisy. W połowie partii do głosu doszli natomiast zawodnicy Stali. Prowadzili 16:14, 21:18 i 22:19. Akademicy zbliżyli się na jeden punkt (22:21), ale ostatnie słowo ponownie należało do rywali. Wygrali 25:22 i doprowadzili do tie-breaka.

I dobrze weszli w decydującą partię. Prowadzili bowiem 6:4, 7:5 i 8:6. Wciąż świetnie prezentowali się Zouheir El Graoui i Remigiusz Kapica. Byli najskuteczniejszymi zawodnikami całego meczu. Po zmianie stron w siatkę wpadł Nicolas Szerszeń i przewaga gospodarzy wzrosła do trzech punktów (9:6). Już jej nie oddali. Piątego seta wygrali 15:12 a całe spotkanie 3:2. Statuetkę MVP otrzymał Remigiusz Kapica.

 

 

Na początku tego meczu to my przeważaliśmy w elementach czysto siatkarskich. Niestety, im dalej w las, tym Stal lepiej radziła sobie w przyjęciu, utrzymywała nasze mocne zagrywki i także nas celowała swoją zagrywką. Złapali dużo pewności siebie. Bronili dużo piłek a kontry obracali w punkty dla siebie. Więc coraz trudniej nam się grało. Byliśmy też w okrojonym składzie. Niewiele było możliwości zmian”

– podsumował Krzysztof Michalski, asystent trenera Marcina Mierzejewskiego.

Zaczęliśmy dobrze to spotkanie, lecz w jego drugiej części zaczęliśmy popełniać błędy w przyjęciu. To zaważyło na końcowym wyniku. Droga, która podążamy, jest odpowiednia – musimy kontynuować dobrą pracę. Zostało nam jeszcze sporo spotkań w tym sezonie – mamy o co walczyć”

– powiedział po meczu Manuel Armoa.

 

 

Kolejne spotkanie Indykpol AZS Olsztyn rozegra dopiero 21 stycznia. O 17:30 w Hali Urania zmierzy się z liderem tabeli i aktualnym mistrzem Polski – Jastrzębskim Węglem.

Pewna wygrana Indykpolu AZS Olsztyn na początek roku. Klub przedstawił nowego sponsora

Indykpol AZS Olsztyn wygrał w Hali Urania 3:0 (31:29, 25:17, 25:23) z Nowak-Mosty MKS-em Będzin i umocnił się na dziewiątej pozycji w tabeli PlusLigi. Akademicy tracą już tylko punkt do czołowej ósemki. Przed sobotnim spotkaniem klub poinformował, że do grona jego sponsorów głównych dołączyła Energa SA z grupy Orlen.

 

 

4 stycznia to wyjątkowa data dla trenera olsztyńskiej drużyny – Marcina Mierzejewskiego. Tego dnia obchodzi bowiem swoje urodziny. Szkoleniowiec postawił na identyczny skład, jak dwa tygodnie wcześniej w wygranym 3:1 spotkaniu z Ślepskiem Malow Suwałki. W kadrze meczowej znalazł się już wprawdzie kontuzjowany ostatnio Paweł Cieślik, ale na parkiecie od pierwszej minuty ponownie szansę otrzymał Dawid Siwczyk.

Pierwszy set był bardzo wyrównany. Goście skutecznie grali blokiem, ale siatkarze Indykpolu popełniali sporo własnych, niewymuszonych błędów. Nie najlepiej prezentował się także Eemi Tervaportti. Kilka jego wyborów na rozegraniu utrudniło kolegom wykończenie akcji. Żaden z zawodników nie był także w stanie zaskoczyć rywali zagrywką. A ci dobrze prezentowali się w bloku. Natomiast w ataku liderami zespołu z Będzina byli: Brandon Koppers i Damian Schulz. Ostatecznie jednak w końcówce gospodarze potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wygrali 31:29. Duża w tym zasługa Nicolasa Szerszenia i Jana Hadravy, którzy tylko w tej partii zdobyli po 8 punktów.

MKS dobrze wszedł natomiast w drugiego seta. W polu zagrywki błysnął Kanadyjczyk Koppers i było 4:1. Chwilę później wstrzelił się także Moritz Karlitzek. Po jego asie akademikom udało się wyrównać (6:6). A gdy skutecznym blokiem popisał się Szymon Jakubiszak, Indykpol wyszedł na prowadzenie 7:6. Środkowy dorzucił chwilę później dwa asy i przewaga olsztynian urosła do trzech punktów (10:7). Goście zaczęli się gubić – zarówno w przyjęciu, jak i ataku. Efekt? Prowadzenie 15:9 i 19:13 drużyny Marcina Mierzejewskiego. Tym razem wygrała pewnie 25:17, bardzo zbliżając się do ósmej wygranej w obecnym sezonie PlusLigi. W końcówce seta szkoleniowiec dał chwilę odpocząć Tervaporttiemu i Hadravie a na parkiecie pojawili się Karol Jankiewicz i Daniel Gąsior.

Trzecia i ostatnia partia była wyrównana do stanu 17:16. Wtedy akademikom udało się odskoczyć na cztery oczka (20:16) i nie dali już się dogonić. Moritz Karlitzek, Jan Hadrava i Nicolas Szerszeń – ta trójka była w sobotę najskuteczniejsza na parkiecie. Ale pochwalić trzeba także libero gospodarzy Jakuba Hawryluka i solidnie grającą dwójkę środkowych. Indykpol wygrał 25:23 a całe spotkanie 3:0. Statuetkę MVP otrzymał Nicolas Szerszeń.

 

 

Myślałem, że ten mecz będziemy mieli bardziej pod kontrolą. Dzisiaj Będzin postawił się jednak bardziej niż się tego spodziewałem. Trochę była to nasza wina, ale oni też dobrze zagrali w ataku. Potrafiliśmy wykorzystać nasze szanse i mam nadzieję, że dalej będziemy punktować”

– podsumował Nico Szerszeń, który wspólnie z Janem Hadravą był najskuteczniejszym zawodnikiem sobotniego meczu. Obaj zdobyli po 15 punktów.

Myślę, że nie było to fajne spotkanie do oglądania. Cieszę się z tego, że wygraliśmy i trzy punkty zostały w Olsztynie. Teraz wracamy do treningu i przygotowujemy się do spotkania w Nysie”

– mówił Jan Hadrava. Dla kapitana akademików spotkanie z MKS-em Będzin było 200. w PlusLidze!

Styl mógł być na pewno troszeczkę lepszy. Była nerwówka i dużo błędów w ataku. Cieszymy się, że udało się wygrać i życzymy wszystkiego najlepszego Mierzejowi! Mieliśmy pięć dni wolnego i to na pewno wpłynęło na naszą dyspozycję. Ale udało się!”

– cieszył się Dawid Siwczyk.

To był brzydki mecz, ale ja takiego meczu się spodziewałem. Nie graliśmy dwa tygodnie i tego rytmu na pewno nam brakowało. Pokazał to pierwszy set tego spotkania. Natomiast cieszę się, że wygraliśmy 3:0 i także tego pierwszego seta – mimo problemów – dowieźliśmy do końca. Bardzo dobrze, że taki mecz trafił nam się na początek roku. Potrzebowaliśmy go”

– podsumował Marcin Mierzejewski.

 

 

Wydaje mi się, że gdybyśmy wygrali pierwszego seta, ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Mogłoby to nas jeszcze bardziej nakręcić. Zabrakło troszeczkę szczęścia. W drugim trochę siedliśmy. W trzecim wróciliśmy do gry.

– ocenił Damian Schulz, który był najskuteczniejszym zawodnikiem gości. Zdobył 14 punktów.

A co o spotkaniu powiedział trener Nowak-Mosty MKS-u Będzin?

Drugi set wymknął nam się spod kontroli. Mieliśmy problem z przyjęciem tych hybrydowych zagrywek. Dwa skróty bodajże gdzieś tam nas zdusiły i ta różnica zrobiła się dosyć spora. A pierwszy i trzeci set to była wyrównana gra, gdzie byliśmy blisko rozwiązania ich na swoją korzyść.

– mówił Radosław Kolanek, który rozpoczął pracę w Będzinie na początku grudnia.

 

 

Kolejne spotkanie Indykpol AZS Olsztyn rozegra w niedzielę 12 stycznia. O 17:30 na wyjeździe zmierzy się z PSG Stalą Nysa.

Trzy punkty pod choinkę. Indykpol coraz bliżej czołowej ósemki PlusLigi

Indykpol AZS Olsztyn wygrał w Hali Urania 3:1 (22:25, 25:16, 25:18, 31:29) z Ślepskiem Malow Suwałki i awansował na dziewiąte miejsce w tabeli PlusLigi. Akademicy tracą już tylko cztery punty do pozycji gwarantującej awans do fazy play-off.

 

 

Przed sobotnim spotkaniem w lepszej sytuacji byli suwalczanie. Nie tylko dlatego, że znajdowali się oczko wyżej w ligowej tabeli. Gospodarze musieli radzić sobie bowiem bez dwóch środkowych. Do kontuzjowanego Jakuba Majchrzaka dołączył bowiem Paweł Cieślik. Klub poinformował, że zawodnika czeka dwutygodniowa przerwa, spowodowana urazem stawu skokowego prawej stopy. W wyjściowym składzie świetnie zastąpił go jednak Dawid Siwczyk.

Indykpol rozpoczął mecz fantastycznie – od prowadzenia 4:0. Duża w tym zasługa serwującego Nicolasa Szerszenia. Później przewaga olsztynian wzrosła do pięciu punktów (8:3), ale goście poprawili przyjęcie i przestali popełniać proste błędy. Wyrównali po asie Bartosza Filipiaka przy stanie 14:14. Atakujący był najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny i wspólnie z Pawłem Halabą oraz brazylijskim przyjmującym Henrique Honorato poprowadził ją do zwycięstwa w pierwszej partii 25:22.

To jednak tylko zmotywowało akademików do lepszej gry w kolejnej partii. 5:1, 7:2, 15:7 – przewaga gospodarzy szybko rosła, głównie dzięki skuteczniej i efektownej grze Nicolasa Szerszenia oraz Moritza Karlitzka. Ale swoje punty dorzucili też skuteczni pod siatką: Szymon Jakubiszak oraz Jan Hadrava. To przełożyło się na łatwą wygraną – 25:16. Indykpol niesiony głośnym dopingiem kibiców (mecz ponownie w tym sezonie został wyprzedany) dobrze wszedł także w trzeciego seta. Odskoczył na czteropunktowe prowadzenie i utrzymywał je do stanu 17:13. Drużyna z Suwałk na moment zbliżyła się na dwa oczka (17:15), ale w końcówce w polu zagrywki ponownie „odpalił się” Szerszeń. Zapisał na swoim koncie dwa kolejne asy i było 21:15 dla AZS-u. Również asem seta zakończył Jan Hadrava. Kapitan dał swojej drużynie wygraną 25:18.

Rywale jednak nie poddali się. W czwartej partii znów przypomniało o sobie trio: Halaba, Filipiak i Henrique Honorato. Pochwalić trzeba też pochodzącego z Bartoszyc libero Mateusza Czunkiewicza. Popisał się m.in. efektowną obroną, przeskakując rząd krzesełek. Ślepsk prowadził 8:5 i 10:7. Indykpol gonił. Wyrównał przy stanie 10:10 (kolejny as Hadravy), ale goście ponownie odbudowali trzypunktową przewagę (14:11) i utrzymywali ją do stanu 21:18. Wtedy magiczne dotknięcie jednego ze zmienników – Mateusza Janikowskiego – przywróciło akademików do walki o pełną pulę. W sobie tylko znany sposób wybronił teoretycznie straconą piłkę. Olsztynianom udało się zbliżyć na jedno oczko (21:20) a chwilę później doprowadzić do remisu (22:22). Wygrali po emocjonującej końcówce 31:29 a całe spotkanie 3:1! Statuetką MVP nagrodzony został Nicolas Szerszeń. Był najskuteczniejszym zawodnikiem zwycięskiej ekipy. Zdobył 21 punktów (w tym 6 bezpośrednio zagrywką).

 

 

Rywale bardzo dobrze weszli w mecz zagrywką i to my mieliśmy problem w pierwszym secie. Potem odwróciliśmy losy tego spotkania. Set drugi i trzeci były na naszą korzyść. Wszystko nam wychodziło. A w czwartym Ślepsk wrócił do walki. Oni lubią tak grać falowo. W ostatnich pięciu meczach chyba zawsze grali pięć setów. My używamy swojej broni. I jak nam siedzi ta zagrywka i dobrze przyjmujemy, możemy więcej drużyn na pewno ukąsić”

– mówił po spotkaniu Nicolas Szerszeń.

Cichym bohaterem sobotniego meczu był także Dawid Siwczyk. Zagrał na stuprocentowej skuteczności w ataku, zdobywając dwanaście punktów.

Czułem się bardzo dobrze. Akurat tak się stało, że niestety mamy kontuzje dwóch środkowych. Życzę im zdrowia – aby jak najszybciej wrócili do nas, bo też ciężko nam się trenuje (będąc w dwójkę tylko z Szymonem Jakubiszakiem). Mega się cieszę, że mogłem zagrać. Jesteśmy zawodowcami i każdy, kto dostaje szanse, musi prezentować poziom”

– mówił środkowy.

Kolejne solidne spotkanie rozegrał Jan Hadrava. Zdobył 17 punktów (w tym 3 asy i 3 bloki).

Udało się wygrać, z czego się bardzo cieszę! Ważne trzy punkty zostały w domu przed świętami. Po przegranej w Bełchatowie, znowu wróciliśmy na zwycięskie tory i mam nadzieję, że w następnym spotkaniu – które także gramy u siebie – powtórzymy to”

– mówił kapitan akademików.

Mecze, które rozgrywa się 2-3 dni przed świętami na pewno nie są łatwe. Każdy ma już głowę gdzie indziej. Ale my chcieliśmy zagrać dla kibiców, dla pełnej hali! I ostatkiem swoich sił, pokazaliśmy dobrą siatkówkę i wygraliśmy. Ślepsk zagrał bardzo dobre spotkanie i była to wyrównana batalia”

– ocenił Kuba Hawryluk.

 

 

Po siedemnastu kolejkach sezonu 2024/2025 w PlusLidze Indykpol AZS Olsztyn ma na koncie 24 punkty i zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli. Do ósmej Asseco Resovii Rzeszów traci cztery oczka. Kolejne spotkanie akademicy rozegrają już w nowym roku. W sobotę 4 stycznia o 17:30 w Hali Urania zmierzą się z Nowak-Mosty MKS-em Będzin. Transmisja meczu na antenie Radia UWM FM!

Scroll to top